Do kupienia tytułowej mascary zachęciło mnie ładne i proste opakowanie oraz obietnica ekstremalnego pogrubienia. Która z nas w końcu nie marzy o super czarnych i grubych firankach rzęs?
Pojemność mascary I Love Extreme wynosi całkiem sporo bo aż 12 ml i jest ważna standardowo 6 miesięcy od otwarcia. Wyprodukowana została we Włoszech. (Odwróciłam zdjęcie coby łatwiej było wam czytać ;) )
Tusz posiada maaasaaakrycznie wielką szczotę, klasyczną - w sensie nie plastikową - wręcz szczotę. Jest ona mniej więcej wielkości mojego oka. Jest na prawdę ogromniasta.
Sama mascara ma dość suchą i grudkowatą konsystencję, nie da się jej nałożyć nie sklejając rzęs, nie zostawiając tych grud na rzęsach i nie brudząc całej powieki dookoła. A ja na prawdę lubię duże szczoteczki, ale nie aż tak. Oto dowody (proszę klikać i powiększać):
Rzęsy zdecydowanie są grube i czarne, mam jednak tusze, które dają większe pogrubienie bez tych wszystkich efektów ubocznych. Rzęsy nawet po jednej warstwie są twarde. Po dwóch warstwach wyglądają jak pająki, a tego nie lubimy. Najgorsze jednak prezentuje ostatnie zdjęcie. Po trzech godzinach od aplikacji maskara cała się osypała. Nic to dziwnego w końcu ma bardzo suchą konsystencję.
Podsumowując: trudna aplikacja wielką szczotą, sucha konsystencja, grudki, posklejane rzęsy-pająki oraz osypywanie się jak dla mnie dyskwalifikuje ten tusz. Więcej go nie kupię, a i wam radzę się dwa razy zastanowić.
OCENA: 1/10 (za ładne opakowanie)
hmm, faktycznie srednio ciekawie prezentuje sie - o ile na rzesach moznaby przełknąć - tak uważam, że po 3 godzinach osypanie się prawie całkowite to jednak wedykt jest: bubel.
OdpowiedzUsuńa ja ją lubię, zamierzam kupić kolejne opakowanie, tylko szybko wysycha, albo kupiłam macany egzemplarz ;/
OdpowiedzUsuńMoże ja też kupiłam macany i dlatego jest taka sucha i osypująca. Nie pomyślałam o tym, więc może nie powinnam być taka surowa.
OdpowiedzUsuńKiedyś widziałam recenzję tej mascary chyba u xbebe na Youtube i ją sobie bardzo chwaliła. 1 warstwa wygląda najlepiej, ale hmm...tego się w sumie spodziewałam po I love extreme.
OdpowiedzUsuńMasz tak ładne oczy, że doprawdy nie powinnaś zawracać sobie głowy tuszami do rzęs :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPo ujrzeniu ostatniego zdjęcia podziękuję tej maskarze...
OdpowiedzUsuńkiepski efekt, nie miałam jej, nie miałam też w planach zakupu. zostaję przy moich MF. ;)
OdpowiedzUsuńUuu, raczej klapa, mimo że lubię wielkie szczotki.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie =)
Faktycznie, efekt nie ciekawy. Dobrze, że jej nie kupiłam, bo ostatnio miałam już ją w koszyku :)
OdpowiedzUsuńEch. Coraz częściej zawodzę się na marce essences. Naprawdę coś strasznego.
OdpowiedzUsuń