piątek, 2 marca 2012

Ulubieńcy lutego 2012 - kosmetyki pielęgnacyjne

Tak jak obiecałam wczoraj, dzisiaj czas na przedstawienie moich ulubionych produktów do pielęgnacji z ostatniego miesiąca. Wiele z nich jest hitem blogosfery i youtube od dłuższego czasu, ale to tylko potwierdza, że na prawdę są warte uwagi. Na koniec pojawi się też jeden "niekosmetyk". Jednocześnie zachęcam do zapoznania się z makijażowymi ulubieńcami lutego.


Na początek moje wielkie odkrycie czyli niezwykle ostatnio na blogach popularny olejek Alterra. Ja wybrałam wersję antycelulitową pomarańcza i brzoza.


Prezentuję już pustą buteleczkę bo zużyłam już cały! Olejek przepięknie pachnie pomarańczą z dość mocno wyczuwalną nutą brzozy. Na początku zapach wydał mi się dziwny i nie wiedziałam czy na dłuższą metę mi się spodoba, ale podczas stosowania okazał się cudownie orzeźwiający. Działania antycelulitowego nie zauważyłam (ale nie oczekiwałam cudów) jednak skóra jest wyraźnie gładsza i bardziej napięta (to zapewne efekt głębokiego nawilżenia).

Kolejnym ulubieńcem jest maska do włosów słynnej już firmy L'biotica z serii BioVax Intensywnie regenerująca maseczka Odbudowa osłabionych włosów + Proteiny mleczne.
Uff... Strasznie długa nazwa.


Maseczkę w małej wersji 250 ml kupiłam już bardzo dawno pod wpływem youtubowych recenzji i po pierwszym użyciu nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia. Włosy nie były nawilżone i mocno się plątały, a do tego już na drugi dzień były mocno przetłuszczone. Maseczka trafiła w odstawkę, a ja wróciłam do katowania swoich włosów okropnymi silikonowymi odżywkami typu Pantene. Ale moje włosy były w coraz gorszym stanie z powodu rozjaśniania i napychania silikonami. Po jakichś 3-4 miesiącach postanowiłam dać jej drugą szansę i wykorzystała ją w 100%! Używam jej po każdym myciu zamiast odżywki i trzymam ją 15-20 min. Włosy pięknie się rozczesują, są gładkie i błyszczące, mam wrażenie, że mniej wypadają. Kupiłam więc duże opakowanie i póki co maska ta na stałe zagości w mojej łazience.

Kolejny kosmetyk to nie do końca pielęgnacja ale też nie makijaż. To lakier do włosów Syoss Shine & Hold czyli błysk i utrwalenie. Według producenta lakier ma mocno utrwalać, nabłyszczać, nie sklejać włosów i łatwo się wyczesywać.


I robi to co ma robić. Mocno utrwala, nie skleja i łatwo go wyczesać bez pozostawienia efektu łupieżu. Co do blasku to już troszkę gorzej, niby nabłyszcza ale nie jest to super lustrzany blask. Z resztą na blond włosach osiągnięcie takiego jest praktycznie niemożliwie, więc może u brunetek byłby on bardziej widoczny. Ale i tak jest to w tej chwili mój ulubiony lakier.

Kolejnym ulubieńcem właściwie całej zimy jest pomadka nawilżająca Nivea Pure & Natural Olive & Lemon. Jest to już moje chyba 4 opakowanie (ale niestety połowę jednego wyprałam w pralce, gdy zawieruszyła się gdzieś w kieszeni spodni :( )


Pomadka na długo nawilża usta i to chyba tyle. Ma przyjemny zapach, miłą w użyciu konsystencję, nie daje żadnego koloru i ma niską cenę. Byłam do niej sceptycznie nastawiona bo nie przepadam za sztyftami Nivei ale ten sprawdził się u mnie znakomicie.

Ostatnim już kosmetykiem pielęgnacyjnym na mojej liście jest maść z lutowego KissBoxa Hud Salva firmy Hudosil. Co prawda mam tylko 15 ml próbkę i używam jej zaledwie od połowy lutego ale już wiem, że to miłość na dłużej.


Maść jest bardzo wydajna bo od 14 lutego używam jest co najmniej dwa razy dziennie do nawilżania dłoni i łokci,a jeszcze trochę mi jej zostało. Jest bardzo gęsta i tłusta, jednak warstwa którą pozostawia na skórze nie jest olejowo-tłusta, a raczej aksamitna i gładka, na pewno nie klejąca. Maść ma dziwny srebrzysty kolor ale po rozsmarowaniu staje się biała. Mimo że nie zawiera substancji zapachowych ma całkiem przyjemny ale trudny do określenia zapach. No i oczywiście najważniejsze - cudownie nawilża i natłuszcza skórę dłoni, sprawiając że są miękkie i przyjemne w dotyku. Pielęgnuje równeż skórki w okół paznokci - odkąd jej używam nie mam z nimi większych problemów.


I na koniec rzecz nie kosmetyczna, o której wspomniałam na początku, czyli świeczka zapachowa AirWick z serii Ribbons o zapachu Księżycowej lilii otulonej satyną. Nazwa dziwna ale zapach piękny. Przywodzi na myśl ekskluzywne perfumy. Zapach jest ciepły i nadaje wnętrzu przytulności. Sam zapach roznoszący się w pomieszczeniu nie jest bardzo intensywny ale dzięki temu nie jest duszący.

źródło: rossnet.pl




To już wszyscy moi ulubieńcy w tym miesiącu. Mam nadzieję, że kolejny przyniesie jeszcze więcej kosmetycznych perełek, którymi będę mogła się z wami podzielić.

Dzisiaj jest piątek i już powoli nastawiam się na weekendowe lenistwo. A wy co planujecie porabiać przez weekend?

1 komentarz: