piątek, 6 kwietnia 2012

Recenzja produktów z marcowego GlossyBox

Może powinnam to bardziej nazwać podsumowaniem, bo raczej krótko opisze co myślę o tych produktach. Tylko jeden z nich spodobał mi się na tyle, że planuję kupić opakowanie pełnowymiarowe i od niego właśnie zacznę.


Jest to woda toaletowa ze stajni Marca Jacobsa Daisy Eau So Fresh. Jest to przepiękny wiosenny zapach, bardzo lekki i świeży, zdecydowanie owocowo-kwiatowy. Pozwolę sobie przytoczyć jego nuty zapachowe:

nuta głowy: różowy grejpfrut, malina, gruszka
nuta serca: fiołek, dzika róża, kwiat jabłoni, liczi, płatki jaśminu
nuta bazy: piżmo, śliwka, drzewo cedrowe

Woda zapakowana jest w prześliczny mini flakonik zakończony uroczą stokrotką. Choć opakowanie wydaje mi się dość kiczowate to jednak dobrze oddaje flirciarską naturę tego zapachu.

Kolejnym produktem jest szampon do włosów farbowanych Rene Furterer z serii Okara. Jego głównym zadaniem jest ochrona koloru włosów farbowanych. Choć próbka dość spora i wystarczyła mi na 5 użyć to wydaje mi się, że jest to jednak za mało aby ocenić czy rzeczywiście chroni przed wypłukiwaniem i blaknięciem koloru tak dobrze jak obiecuje to producent. Szampon ma dość specyficzny zapach chemiczno-cytrusowy. Mnie wydał się on zdecydowanie nieprzyjemny. Nie był zły, ale ja wyznaję filozofię, że nie warto wydawać dużych pieniędzy na szampon. Tego typu kosmetyk ma oczyszczać włosy i skórę głowy, a nie tańczyć, prać i robić na drutach. Dlatego też go nie kupię.

Następnym kosmetykiem jest suchy olejek do twarzy, ciała i włosów Nuxe Huile Prodigieuse. Jak go zobaczyłam w pudełku to strasznie się podnieciłam. Wiele dobrego o nim słyszałam. Jednak jego zapach... Taki starobabciny, mocno kwiatowy i duszący. Utrzymuje się tylko 2-3 godziny, ale strasznie mnie drażni. Do tego jakoś dziwnie mi się go używa. Jestem przyzwyczajona do tłustych oliwek, a on daje takie dziwne uczucie, bo niby jest tłusty, a jednak nie jest. Na pewno go nie kupię, zważywszy na cenę i nieprzyjemny zapach.

Lierac Hydra-Chrono+ to intensywnie nawilżający balsam do skóry odwodnionej. Niestety nie mogłam przetestować jego działania ponieważ po nałożeniu go na twarz moja skóra robiła się czerwona i piekła. Nie było to straszne uczucie ale wolałam go zmyć zanim wywoła większą reakcję alergiczną. Dam mu jeszcze szanse bo mogło to mieć związek z tym, że na noc używam kremu z kwasami. Nie przekreślam go i jeśli moja opinia się zmieni to na pewno napiszę o tym na blogu.

Ostatnim produktem z marcowego GlossyBox był perfumowany balsam do ciała Chery Masaki od Masaki Masaki. Mam dziwnie wrażenie, że wszystkie balsamy uzupełniające linie zapachowe perfum mają ten sam kwaskowaty zapach. Tą samą woń wyczuwałam w balsamie DKNY Be Delicious, który był częścią zestawu promocyjnego. Poza tym balsam w ogóle nie nawilża, wiec poza wątpliwej urody zapachem nie ma żadnych walorów. Na 100% go nie kupię. Poza tym, czy ktoś w ogóle poza zestawami promocyjnymi kupuje takie balsamy?

Nie mam uczuć do marcowego boxa, ani nie czuję się zawiedziona, ani zachwycona. Ani go nie kocham, ani nie nienawidzę. Wypróbowałam kilka fajnych kosmetyków i znalazłam świetny zapach którego myślę, że sama bym sobie z półki nie wybrała. Uważam jednak, że GlossyBox to fajna zabawa i warto go kupić.


2 komentarze: